14 września, walki na Pradze z udziałem jednostek 1. Armii Wojska Polskiego kończą się całkowitym wyparciem Niemców za Wisłę. Czerniaków jest nadal głównym celem nieustannych, zmasowanych ataków nieprzyjaciela. W tej sytuacji ppłk Jan Mazurkiewicz „Radosław” podejmuje decyzję przesunięcia sił powstańczych bliżej brzegu rzeki, dla utrzymania przyczółka. Zgodnie z planem, do wieczora następuje koncentracja oddziałów na niewielkim obszarze pomiędzy ulicami Okrąg, Czerniakowską i Zagórną. Oddziały AK nacierają na pozycje niemieckie w pobliżu przejścia przez Al. Jerozolimskie. Powstańcy opanowują ruiny „Cristalu” i spychają Niemców z parzystej strony Al. Jerozolimskich do „Café Clubu” na rogu Nowego Światu (cytat za: http://www.1944.pl).
14 września 1944 r. Zygmunt Zaremba opublikował w „Robotniku” artykuł „Dzień zawodu”. Jego fragment:
Dzień wczorajszy przyniósł Warszawie głębokie rozczarowanie. Wieści o układzie współpracy aliancko-sowieckiej w zakresie pomocy naszemu powstaniu nie znalazły potwierdzenia w wypadkach dnia. Mimo ciągłego pojawiania się na horyzoncie sowieckich samolotów, gdy tylko ginęły one na wschodzie, zjawiały się zaraz niemieckie bombowce i prażyły bombami miasto. Ta przeplatanka w działaniach nad Warszawą wywoływała powszechne zdumienie i raz jeszcze potwierdziła naszą tezę, że tylko konsekwentna i wszechstronna pomoc może mieć dla nas znaczenie.
Tę pomoc mamy obecną ze strony sojuszników zachodnich. Warszawa spodziewała się wczoraj jej pierwszych na dużą skalę przejawów. Dlaczego nie nadeszła? Odpowiedzi nie potrafimy dać teraz. Jedno zda się wskazywać na przyczyny, które wywołały nasz zawód. W komunikacie londyńskim znaleźliśmy informacje o wielkich przeszkodach atmosferycznych, jakie panowały przedwczoraj w rejonie gór bałkańskich. Być może utrudniły one działania związane z odsieczą dla Warszawy.
W broszurze konspiracyjnej „Powstanie sierpniowe” Zaremba wspomina:
14 września zajęta została przez Rosjan Praga. W ciągu paru dni następnych Niemcy zostali wyparci gdzieś za Jabłonnę. Nad Warszawą zjawiły się sowieckie myśliwce i przepędziły niemieckie sztukasy. Ludność Warszawy odetchnęła swobodnie. Jakże mało potrzeba było wysiłku lotniczego ze strony Rosji, by dać Warszawie tę ulgę. Kilka patroli myśliwców sowieckich stworzyło skuteczny parasol lotniczy. Jednocześnie codziennie prawie depesze z Londynu przynosiły potwierdzenie, że sprawa ruszyła z martwego punktu. Lada chwila armada sojuszniczego lotnictwa miała wyruszyć z pomocą dla Warszawy.