Trwa silny ostrzał nieprzyjacielski Śródmieścia, zwłaszcza Placu Napoleona, północnego odcinka Marszałkowskiej, Świętokrzyskiej, Jasnej i Sienkiewicza. W nocy z 27 na 28 sierpnia ppłk Bolesław Gancarz „Gryf” kontynuuje natarcie na koszary pomiędzy ulicami Szwoleżerów, 29 Listopada i Podchorążych. Cały Górny Mokotów znajduje się pod silniejszym niż zwykle ogniem artylerii nieprzyjaciela. Od strony Wilanowa Niemcy przypuszczają silny atak na Sadybę – informuje http://www.1944.pl
28 sierpnia 1944 roku Zygmunt Zaremba publikuje w „Robotniku” artykuł „Wymowa faktów”. Jego część:
Warszawa walczy osamotniona. Trochę zrzutów alianckich w niewielkim tylko stopniu podniosło jej zaopatrzenie w broń. Nic dziwnego, że pytanie, dlaczego nie ma dla Warszawy pomocy i co jest tego przyczyną, dręczy wszystkich i domaga się wyczerpującej odpowiedzi. Propaganda komunistyczna usiłuje wytłumaczyć brak pomocy ze strony Sowietów rzekomym niezwróceniem się do nich o pomoc i nieuzgodnieniem działań z armią sowiecką. (…)
Samoloty alianckie pokrywające trasę trzech tysięcy kilometrów, tracąc wiele lotników i maszyn, przynoszą nam pierwszą, niestety, niewystarczającą pomoc. My tutaj i cały świat pyta ze zdumieniem, dlaczego nie można nieść pomocy Warszawie z baz rosyjskich, tak blisko od nas położonych? Prasa angielska i amerykańska zapytuje wprost, dlaczego Rosja nie zgadza się na użyczanie swych baz dla pomocy Warszawie przez lotnictwo sojusznicze i polskie.
Tymczasem Bukareszt, stolica państwa, które zdradziło Polskę i zdradziło sprzymierzonych, wzięło udział w wojnie po stronie niemieckiej, a teraz z kolei zdradziło Niemców, zagrożone bombardowaniem niemieckim, otrzymuje pełną osłonę samolotów sprzymierzonych…
Taka jest wymowa faktów. Nasuwają one gorzkie refleksje.
W broszurze „Powstanie Sierpniowe” Zaremba opisuje tragiczny los mieszkańców Walczącego Miasta:
Tłumy ludzkie gnane z miejsca na miejsce pożarami i zawaleniem się domów, oczadziałe dymem, zakurzone pyłem rumowisk, na pół oszalałe z przerażenia, miotały się z ulicy na ulicę przemykając się pod barykadami. Próżno szukały spokojniejszego kąta. Piwnicy i schrony przepełnione były po brzegi. Nie ma wody do obmycia się. Z trudem i nie zawsze zdobyć jej można choć tyle, by przemyć rany. Artykułów żywnościowych brak zupełnie. A gdy znajdzie się nieco pszennej lub jęczmiennej kaszy z plewami, nie ma gdzie przygotować strawy. Noc przynosi trochę uspokojenia, ale łuny pożarów, syk płomieni i trzask zapadających się w ogniu budynków przypominają, że jutro będzie znowu to samo. Że znów zapali się dach nad głową, znów z potwornym rykiem spadną pociskami burząc dom i zasypując pod jego gruzami wszystko. Będzie tak jutro i pojutrze, bez żadnej odmiany. Jesteśmy sami i nikt nas nie osłoni przed wrogiem.
Polecam gazetkę salonową Powstanie Warszawskie, w której zamieszczane są notki blogerek i blogerów salonu24 (nie wypada nie wymienić artykułów Witka i wspomnień przytaczanych przez blogerkę Beret w akcji) nie tylko na temat tamtych dni, ale także ich oceny, interpretacje, nawiązania.
Jutro następna relacja
Trzeci tydzień
Drugi tydzień
Pierwszy tydzień