Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
2261
BLOG

Balcerowicz… bądź już cicho

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Polityka Obserwuj notkę 15

Leszek Balcerowicz, demiurg rodzimej transformacji, nie jest obrońcą demokracji. To człowiek, którego misją życiową jest obrona status quo, które wpędziło naszą gospodarkę w neokolonialny dryf, ze wszystkimi tego negatywnymi społecznymi skutkami. To, że osoba o mentalności poganiacza niewolników uchodzi na salonach za najwybitniejszy autorytet ekonomiczny, mogło się zdarzyć tylko w realiach oligarchicznej, antyspołecznej III Rzeczypospolitej. Biada lewicy, która mu sprzyja – skazuje się wyłącznie na dalszy polityczny niebyt.

Już po nowym roku gościłem w Polskim Radiu RDC w audycji podsumowującej 2015 r. Wraz ze mną do studia zaproszono Agnieszkę Wiśniewską z „Krytyki Politycznej”, jak się okazało gorącą admiratorkę KOD‑u – „Komitetu Obrony Depozytów”. W dość gorącej rozmowie przypomniałem obrończyni „demokratycznych wartości”, że w szeregach KOD‑u chętnie występuje Leszek Balcerowicz. Nie potrafiła logicznie wyjaśnić, jak lewica powinna się odnieść do obecności tego pana w szeregach KOD‑u. Nie byłem tym zaskoczony. Wszak nie da się z jednej strony grać do jednej bramki z Balcerowiczem, a z drugiej przedstawiać się w roli „lewicowych autorytetów” (choć do tej roli środowisko KP przyzwyczaiło się w III RP, nie bez legitymizacji ze strony środowiska „Gazety Wyborczej”, tak uwielbiającego Balcerowicza – demiurga polskiej transformacji, neoliberała PZPR-owskiego chowu).

Neoliberalna fascynacja autorytaryzmem
W sylwestra Leszek Balcerowicz znów zabrał głos „w ramach obrony demokracji” przed Prawem i Sprawiedliwością. W radiu TOK FM długo perorował o tym w obecności Janiny Paradowskiej, której najwyraźniej w jego obecności zmiękły kolana i straciła cały rezon. Jak demiurg transformacji widzi rzeczywistość? Diagnozy Prawa i Sprawiedliwości dotyczące Polski to według niego „język Łukaszenki i mentalność Łukaszenki”. Poza tym PiS to propaganda równocześnie „sowiecka” i „putinowska”. Co więcej, rządząca obecnie partia „działa według zasad KGB”. Najwyraźniej czasy, w których Balcerowicz należał do PZPR-u, mocno utkwiły mu w pamięci, bo odnieść można wrażenie, że z depozytu skojarzeń z czasów słusznie minionych czerpie z jakąś perwersyjną przyjemnością. No cóż, nie jest to pierwszy przypadek w Polsce człowieka nawróconego na gospodarczy liberalizm, który podskórnie fascynuje się autorytaryzmem.
Interesujące, że człowiek, który nie unika inwektyw, obmowy i epitetów, zatrząsł się z irytacji i oburzenia, gdy Paradowska nazwała w jego obecności umowy cywilnoprawne umowami śmieciowymi. Przypomnijmy tylko, że bardzo chętnie zawiera się je dziś w Polsce, by ograniczyć pracownicze prawa i obniżyć wysokość płac (mówiąc wprost – by „dołem ominąć” i tak niewysoką płacę minimalną). Balcerowicz miał tylko jedną odpowiedź: nazywanie umów cywilnoprawnych umowami śmieciowymi to „mowa nienawiści”. Cóż, człowiek, który od początku polskich przemian dba o neokolonialne standardy na rodzimym rynku, nie mógł zareagować inaczej. Rzadko kto na polskich salonach wielbiących Balcerowicza zdaje sobie sprawę, że przez ludzi tej miary co Tony Judt (jeden z najwybitniejszych historyków XX w., członek Akademii Brytyjskiej) Balcerowicz wprost nazywany był „doktrynerskim wyznawcą” radykalnej odmiany gospodarczego liberalizmu („Rozważania o wieku XX”, Tony Judt i Timothy Snyder). To prawda, której nigdy dość przypominać: była nomenklatura PZPR‑u i jej satelickich partii, chowana na „Krótkim kursie WKP (b)”, nie tak rzadko przecież zamieniała się w Polsce w doktrynerskich neoliberałów.

Koncesjonowana krytyka
Krytykowanie Balcerowicza nie miałoby sensu, gdyby nie to, że ten człowiek, który najwyraźniej nic nie ma sobie do zarzucenia (inna rzecz, że bardzo mu rozdmuchano ego: dogmat jego nieomylności przez lata III RP budowało środowisko Adama Michnika), wciąż uchodzi za autorytet w sprawach kraju. Owszem, dziś, gdy „jest już pozamiatane”, a zdobyte w czasie transformacji majątki zostały zabezpieczone, tacy jak on znaleźli już sobie kilku „krytycznych krytyków” obecnego ładu, na czele z Grzegorzem Sroczyńskim, dziennikarzem „Gazety Wyborczej”. Ludzie z krótką pamięcią może się na to nabierają – takich niestety jest większość. Ale kto ma głowę na karku i zna stare roczniki „Gazety Wyborczej”, ten wie, z jak wielką admiracją przez całe lata 90. XX w. i później opowiadano tam o wybitnych zasługach Balcerowicza.
Bardzo długo niemal nikt na łamach „GW” nie śmiał kontestować terapii szokowej, która wprowadziła do polskiego życia gospodarczego najgorsze zjawiska: zniszczenie wielkiego potencjału przemysłowego państwa, skrajne rozdrobnienie przedsiębiorstw, które skazało polskie firmy na rolę pionków-podwykonawców względem zagranicznego kapitału, w dodatku często korzystającego z ulg właśnie ze strony państwa polskiego. Dodajmy do tego, że to właśnie Balcerowicz, tak hołubiony przez „GW”, ma spore zasługi w deprecjonowaniu roli pracowników najemnych w systemie nadwiślańskiego kapitalizmu. Efekty widać już dziś jak na dłoni – mały udział płac w polskim PKB, wzrastająca liczba pracujących ubogich. Doliczyć do tego trzeba zupełnie cynicznie propagowane u nas samozatrudnienie, którego specyfiką jest to, że „mikroprzedsiębiorcy” wzięci są w dwa ognie zarówno przez państwo, jak i przez większe podmioty, dla których wykonują zlecenia. Mógłbym wymieniać tak długo kolejne przykłady patologii związanych z bezkrytycznie przyjmowanymi dogmatami realnego liberalizmu.

„Wyborcza” w realiach wolnego rynku
Przez dekady przy dźwiękach fanfar dla Balcerowicza (którego przeciwników wyszydzano nieraz na najbardziej ohydne sposoby) zbudowano w Polsce system, który nawet na salonach budzi dziś zdumienie skalą swojej niesprawiedliwości i coraz dalej idącego rozwarstwienia. Elity III RP zgodziły się jednak na to, by uczynić z nas co najwyżej podwykonawcę niemieckiej gospodarki. Ale powtórzę, dziś można już tym się zdumiewać, a nawet oburzać. Biznesy pozałatwiano i „tłustym kotom” raczej nie ubędzie tylko dlatego, że Michnik pozwala Sroczyńskiemu na łamach „GW” krytykować polski kapitalizm. Dziś dla „GW” poważniejszym problemem jest zresztą to, że najpewniej zostanie odcięta od państwowego systemu finansowego wspomagania. Nie dość, że społeczeństwo wyrządziło Michnikowi gruby afront, głosując na PiS w wyborach prezydenckich i parlamentarnych, to jeszcze wymierne skutki tej sytuacji mogą się okazać mało przyjemne dla przyjaciół Leszka Balcerowicza. Ale mam nadzieję, że guru i demiurg polskiej transformacji odpowiednio pouczy środowisko „GW”. Na przykład słowami: „Nie zachowujcie się jak roszczeniowa hołota, pogódźcie się, że publiczne środki to zło, zasmakujcie w rynkowych realiach”. Owszem, kpię, z niemałą przyjemnością.
Nie ma w Polsce bardziej zakłamanej opowieści niż ta, która uczyniła z ludzi odpowiedzialnych za najgorsze cechy polskich przemian arbitrów elegancji w kwestiach demokracji, standardów publicznych itp. Historia to nie moralitet ani baśń, która zawsze dobrze się kończy, ale miło popatrzeć, w jak wielkiej konfuzji są dziś ludzie jeszcze niedawno przekonani, że mają zagwarantowany jeszcze na długie lata rząd dusz i rząd polityczny. Warto, żeby z ich konfuzji dobrą lekcję wyciągnęli także dziś rządzący. Dobrą lekcję – dla dobrej zmiany.


Tekst pierwotnie ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie"

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka