Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
658
BLOG

Życie i śmierć żydowskich miasteczek

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Yohanan Petrovsky-Shtern w „Sztetlu” przywraca cieniom materialny kształt. Nie jest to sentymentalna podróż w przeszłość, ale rzeczowa (i świetnie napisana!) rekonstrukcja miejsc, instytucji i obyczajów społecznych, lokalnych gospodarek, nie stroniąca od statystyki. To także analiza relacji między Żydami, Polakami, Ukraińcami, Rosjanami, które w swoich codziennych, najżywszych przejawach dawały sztetlowi życie i rozkwit.

„Sztetl” jest opowieścią o niechcianej modernizacji, administracyjnie narzuconej żydowskim miasteczkom, a wymuszonej przez politykę rosyjskiego państwa. Rzecz dzieje się na przestrzeni lat dziewięćdziesiątych XVIII w. do lat czterdziestych XIX w. Obszar badań podjętych przez autora obejmuje kilkadziesiąt sztetli w trzech ukraińskich guberniach: podolskiej, wołyńskiej i kijowskiej, stanowiących już w czasach carskich południową część „strefy żydowskiego osiedlenia”.

„Historia złotych lat sztetlu to historia niespełnionej obietnicy i krótkowzroczności geopolitycznej. Próbując nim zawładnąć, Rosja przetrąciła mu kręgosłup, zaprzepaściła jego wyjątkowość i przyspieszyła przemianę w Anatewkę”. Wspomniana mieścina to sentymentalne, umierające już miejsce, które znamy dzięki książce Szolema Alejchema „Dzieje Tewji Mleczarza” i zrealizowanemu na jej podstawie filmowi „Skrzypek na dachu”. Ten obraz, który zawładnął naszą wyobraźnią, jest dalece fragmentaryczny. W rzeczywistości żydowskie miasteczka przez dobrych pięćdziesiąt lat nie tylko żyły dostatnio, napędzając lokalne gospodarki, ale zbudowały oryginalną tożsamość kulturową.

Istotną cechą sztetli, determinującą ich istnienie był fakt, że stanowiły własność polskich magnatów, którzy pozwalali Żydom na prowadzenie dochodowej działalności handlowej i wytwórczej. A z tej korzystała także miejscowa nie-żydowska ludność. Była to na tyle silna struktura, że carska administracja długo nie potrafiła tego zmienić: „władze rosyjskie uważały, że jest to niedopuszczalne, ale początkowo musiały się z tym pogodzić. Wszczęcie agresywnych działań przeciw Polakom w ogóle, a właścicielom sztetli w szczególności zbiegło się w czasie z podjęciem ingerencji w gospodarkę sztetlu przez próby przymusowej integracji Żydów, co nieodwracalnie naruszyło jego fundamenty”. Wiązało się to także z narastaniem państwowego nacjonalizmu, powiązanego ścisłym sojuszem z prawosławiem. W epoce Mikołaja I powyższe tendencje przyniosły wzrost nastrojów antysemickich. Sztetl przestał być miejscem dziwacznym ale tolerowanym – stał się cierniem dla rosyjskiej państwowości.

Kolejne rozdziały książki poświęcone są instytucjom stanowiącym filary tych społeczności. Ukazane są także oczyma rosyjskich obserwatorów, dla których stanowiły novum. I tak przyglądamy się żydowskim jarmarkom, jakimi widział je Iwan Aksakow: „Żydzi wnoszą do handlu jakieś szczególne gorączkowe ożywienie – biegają, uwijają się, każde słowo podkreślają gwałtowną gestykulacją; wszędzie słychać ich gardłową mowę, na każdym kroku zatrzymują przechodnia, zachwalając swój towar”. Oglądamy żydowską karczmę, ujętą z humorem w ekonomiczne prawidło: „im bardziej atrakcyjny gospodarczo był sztetl, tym więcej sprzedawał alkoholu, a im więcej sprzedawał alkoholu, tym bardziej stawał się atrakcyjny gospodarczo”. Karczma była miejscem w którym gromadziła się ponadnarodowa wspólnota, nie tylko w imię „wolności picia i handlu”, ale w ramach powszednich dobrosąsiedzkich relacji. Zniszczył ją dopiero państwowy monopol na alkohol, na dobre likwidując podstawy ekonomicznego bytu tysięcy żydowskich rodzin.

Warto zwrócić uwagę na fakt, że dzięki „Sztetlowi” zyskujemy nietypowy wgląd w dzieje chasydyzmu i żydowskich instytucji religijnych, na czele z kahałem. Martin Buber przekazał nam mistyczny i mityczny obraz chasydzkiej duchowości. Petrovsky-Shtern skrupulatnie ukazuje nam powiązania chasydyzmu z rzeczywistością społeczno-gospodarczą żydowskich miasteczek: uduchowiony obraz dopełnia kronikarskimi obrazami dnia codziennego.

„Sztetl” kipi zapomnianym życiem we wszystkich jego przejawach, ciemnych i jasnych. To lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy chcą lepiej zrozumieć tamten świat, stanowiący istotny fragment naszej rodzinnej Europy.


Tekst opublikowany pierwotnie na portalu xiegarnia.pl

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura