Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
457
BLOG

Obrona Warszawy: Polska przedwrześniowa

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Sejm kiwajłów-mianowańców, dobrany przez starostów i wojewodów dla politycznej dekoracji dyktatury, kiwał przytakująco: wszelka kontrola publiczna faktycznie zanikła: Zygmunt Zaremba o sytuacji tuż przed wybuchem wojny, w kontekście warszawskim. Za broszurą konspiracyjną „Obrona Warszawy. Wrzesień 1939”.


Sielanka pierwszych paru dni. Tak chciało się wierzyć, że wojsko czuwa nad bezpieczeństwem, tak bardzo każdy pragnął widzieć wszędzie tylko przejawy przygotowania i czujności. Samej wojny, choć od pierwszego dnia zjawiała się w postaci ciągłych nalotów, nie lękał się nikt. Istnieje przecież podsłuch, radio każdego uprzedzi o nadchodzącym niebezpieczeństwie, nikt nie może być zaskoczony.

Niestety, nie na długo mogło wystarczyć tej wiary. Jeszcze przed wybuchem wojny, w pierwszych dniach mobilizacji, ujawnił się bezduszny biurokratyzm panujący w wojsku. Z fabryk i przedsiębiorstw zabrano najpotrzebniejszych specjalistów mimo ich wyreklamowania. Kunsztowny plan utrzymania w czasie wojny życia gospodarczego w możliwie pełnym ruchu runął jeszcze przed jej wybuchem. A jednocześnie oddziały zmobilizowane nie znalazły dla siebie broni. Nawet w Warszawie sformowane kompanie wyruszyły z miejsc zbiórek bez pełnego umundurowania i uzbrojenia. Oficerowie rezerwy bardzo często nie otrzymali ani broni ani map. Musieli nieraz improwizować na własną rękę zaopatrzenie siebie i oddanych pod ich komendę ludzi. Najważniejsze punkty strategiczne w dniu wybuchu wojny okazały się bez obrony przeciwlotniczej. Na domiar złego duch armii, a właściwie jej korpusu oficerskiego, niejednokrotnie pozostawiał dużo do życzenia. Wielu oficerów od pierwszego dnia opuściło oddziały, zajmując się swymi rodzinami lub też organizując wyprawę do miejsc koncentracji na własną rękę, wygodniej, by nie powiedzieć – tchórzliwiej. Wszystko to dochodziło do świadomości społeczeństwa i, chociaż odrzucane przez gorącą chęć wiary w armię jako jedyną ostoję naszej niepodległości i całości, żłobiło drogę dla przygnębienia i trwogi o najbliższą przyszłość.

Czyż mogła jednak armia utrzymać się w zdrowiu i karności, gdy cały system polityczny, oparty w dużej mierze właśnie na biurokracji wojskowej, od dawna już uległ procesowi rozkładu. Wszak nie kto inny jak Naczelny Wódz stał u steru Ozonu. On powołał go do życia, nadał mu program, w Ozonie chciał widzieć ostoję swojej władzy i porządku publicznego w Polsce.

Próżno opinia niezależna usiłowała zawrócić kraj z tej drogi. Próżno nawoływała do zerwania z systemem monopartyjniactwa, wlokącym za sobą korupcję, nieróbstwo, służalczość i dobór u steru ludzi o najsłabszych charakterach. Cenzura systematycznie tępiła każdy głos krytyki. Sejm kiwajłów-mianowańców, dobrany przez starostów i wojewodów dla politycznej dekoracji dyktatury, kiwał przytakująco: wszelka kontrola publiczna faktycznie zanikła. Zanikła wraz z tym wszelka odpowiedzialność rządzących, brak bowiem na nią miejsca tam, gdzie nie istnieje rzeczywista kontrola. Zamiast rządu wyrosła bezduszna maszyna biurokratyczna, zdolna do bezwzględnego przeprowadzania akcji malowania płotów, ale nie usiłująca nawet podjąć najpoważniejszych zagadnień państwowych. Taki system nie mógł wytrzymać ogniowej próby wojny.

–  Po pierwszej klęsce sytuacja zmieni się radykalnie – mawiano.

Ale pierwsza klęska przyszła tak błyskawicznie, że przyniosła nam formalny zalew kraju przez najazd.

 

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura