Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
2144
BLOG

Kasa na niszę, kasa dla swoich? (głos w poprzek)

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Polityka Obserwuj notkę 52

Łukasz Warzecha Igor Janke stali się pozytywnymi bohaterami nie-mainstreamowych pism, którym w tym roku MKiDN nie przyznało środków na wydanie kolejnych numerów. I faktycznie należą się im podziękowania, że wzięli na tapetę temat mało w gruncie rzeczy chwytliwy i „niszowy” właśnie.  Nie ograniczyli się przy tym do gadania, ale podjęli konkretne działania.

Łukasz Warzecha, co zupełnie zrozumiałe (i nie czynię z tego pretensji) skupił się na pominiętych pismach konserwatywnych/prawicowych. List Igora Janke utrzymany był w bardziej pluralistycznym tonie. I spotkał się z szybką odpowiedzią ministra Zdrojewskiego, który zapowiedział weryfikację...
 
Sprawą zainteresował się także PAP: „Minister zapowiada weryfikację listy dotowanych czasopism kulturalnych”: „Co roku Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznaje dotacje na rozwój czasopism kulturalnych. W tym roku ministerstwo do podziału miało 3 mln zł. Pieniądze rozdzielał Instytut Książki - instytucja powołana przez MKiDN (w 2004 r.) do promocji literatury i czytelnictwa. Podstawą podejmowanych decyzji były złożone przez czasopisma wnioski. Oceniał je zespół ekspertów powołanych przez ministra Bogdana Zdrojewskiego. Składu zespołu nie ujawniono”.
 
A zatem, dokona się weryfikacja. Według jakich kryteriów: to jest pytanie. Pytanie inne brzmi: czy gdyby nie reakcja dwóch uznanych dziennikarzy, sprawa w ogóle ujrzałaby światło dzienne? Pewnie nie. A przecież, a znam środowisko nie od dziś, kwestia przyznawania dotacji przez Instytut Książki od dawna budzi kontrowersje. Główny problem jest taki: dlaczego zwykle jedne i te same tytuły dostają sporą forsę, inne z reguły nic lub grosze? Czy to „marsz przez instytucje” zapewnia jednym stały dostęp do „budżetowego cyca”, innym zaś, wcale nie gorszym („CHRISTIANITAS”, „CHRISTIANITAS”!) udało się uzyskać środki raz czy drugi?
 
Sprawa wcale nie zaczęła się z rządami PO. Środki przyznawane są od 2004 r. i zwykle ich podział dokonuje się bardzo podobnie. Jedni dostają dużo niezależnie od tego, kto rządzi, inni nie mają takiego szczęścia, także niezależnie  od tego kto zasiada na ministerialnym stołku. Złośliwi mówią, że nad kwestie merytoryczne przedkłada się w tej materii stare, dobre znajomości… Znacie stary tekst z "Psów": „czasy się zmieniają, a pan wciąż w komisjach”? No właśnie.
 
Co z tym fantem zrobić? Mój redakcyjny kolega z OBYWATELA, lewicowiec przecież, uważa, że jeśli dalej tak to ma wyglądać, to lepiej w ogóle zrezygnować z tego typu „wspierania działalności kulturalnej”, dzięki której „bogatsi są jeszcze bogatsi, a biedniejsi jeszcze biedniejsi”. Ja z kolei nie jestem za wylewaniem dziecka z kąpielą. Te 3 miliony w skali budżetu to nie są przecież ogromne kwoty, rujnujące finanse państwa, za to – potencjalnie – szansa, żeby naprawdę ciekawe inicjatywy, środowiska intelektualne i polityczne mogły w ogóle w Polsce coś znaczyć. A nie jesteśmy bynajmniej kwitnącym ogrodem życia intelektualnego. I nie interesuje mnie w tym momencie opcja ideowa tych pism, bo mnie samemu zdarzyło się publikować i w „Polityce Narodowej”, i w „Christianitas”, „Rzeczach Wspólnych” czy „Pressjach”. Chętnie czytam też "44". Z oczywistych względów zainteresowany jestem najbardziej, czy pieniądze na kolejne numery będzie miała moja rodzima redakcja, czyli „OBYWATEL” (nie bierzemy honorariów).
 
Problemem jest jednak to, czy ktoś zechce wypracować jasne, mniej uznaniowe niż dotychczas sposoby rozdawania tych środków. Jakie? To jedna z propozycji, pióra mojego redakcyjnego kolegi:
 
„Sednem problemu jest to, że cały ten... system od początku zakłada całkowitą uznaniowość i dowolność - zero jasnych kryteriów, zero sensownych proporcji, zero konkretów. Żeby taki system miał sens, wystarczyłoby określić jasne kryteria, np. dajemy tylko co najmniej kwartalnikom lub półrocznikom, dajemy np. 30% udokumentowanych "twardych" kosztów ich produkcji (np. koszt druku - łatwo sprawdzić na podstawie faktur z drukarni), dajemy wszystkim gazetom, które mają nakład poniżej 5 czy 10 tys. a zarazem wychodzą minimum dwa lata - i wtedy sprawa jest jasna. A przy obecnym modelu nawet jeśli zmieni się minister czy rząd, nadal będzie farsa, że jednemu niszowemu kwartalnikowi o nakładzie kilku tysięcy można dać 120 tysięcy, innemu podobnemu 12 tysięcy, ajeszcze innemu wcale, mimo że wszystkie one mają podobny zasięg, podobne koszty produkcji itd. Ogólnie biorąc, nie da się wszystkiego ująć w ramy przepisów i wytycznych, ale jeśli się niemal w ogóle tego nie robi, to powstaje system całkowicie kumotersko-uznaniowy. A wówczas lepiej go zupełnie zlikwidować niż stwarzać fikcję, że "ministerstwo wspiera wartościowe publikacje"”  (wypowiedź z dyskusji na facebooku).
 
Doceniam zatem troskę Łukasza Warzechy o konserwatywne pisma i zrozumienie Igora Janke dla potrzeby pluralistycznego rozdziału środków. Ale nie łudźcie się, Panowie, wyście tylko przyłożyli plasterek. A tu trzeba operacji. Inaczej za rok sytuacja będzie bardzo podobna. No, może z tym wyjątkiem, że nauczony doświadczeniem ktoś z Instytutu Książki da kasę „Frondzie” (ta zresztą otrzymywała wcześniej środki dość regularnie i to nie małe, ale teraz na prawicowych łamach się o tym nie wspomina…*), sypnie grosza „Pressjom”, „Christianitas”, „Rzeczom Wspólnym”,  dla świętego spokoju rzuci parę tysiaków dla „OBYWATELA”. A inni znów obejdą się smakiem i nikt już o nich się nie zająknie.
 
Warto mieć w Polsce dobre, nie-mainstreamowe pisma, „tołstyje żurnale” grupujące różnorodne środowiska ideowe, polityczne, kulturowe. Polacy nie gęsi… Ale trzeba też pomyśleć, jaka formuła przeznaczania środków z budżetu na tego typu inicjatywy byłaby naprawdę mniej uznaniowa i „towarzyska”… Albo odpuścić ją sobie w ogóle.
 
***
 
I jeszcze jeden głos z facebooka: [skandalem jest], że "akurat z tego ministerstwa dofinansowania nie otrzymują tak dobre czasopisma społeczno-kulturalne, jak Borussia, Śląsk, Opcje, albo ważne pisma tematyczne jak Glissando czy Konteksty, lub środowiskowe, jak Twórczość Ludowa".
 
 

 
 
Lista tegorocznych pozytywów i negatywów Instytutu Książki:
 
 
 
PS. Osobnym problemem jest kwestia 1%, fundraisingu, zdobywania środków na utrzymanie ze specjalnie zakładanych spółdzielni, itd.
 
PS2. Czytaj także (teksty sugerują że jest to problem lewica-prawica, imho nie do końca, co starałem się wyżej pokazać):
 

 

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka