Od dobrych kilku dni na facebooku przerzucamy się wideoklipem do nowego filmu Sylwestra Latkowskiego i Piotra Pytlakowskiego „Wszystkie ręce umyte. Sprawa Barbary Blidy”. Właściwie przed przeczytaniem tej krótkiej notki KONIECZNIE trzeba piosenki w wykonaniu Adrianny Biedrzyńskiej posłuchać, jeśli ktoś nie miał jeszcze okazji…
Przyznam szczerze, gdyby utwór niniejszy nie opowiadał o tragicznej śmierci człowieka, nie zostawiłbym na ckliwym produkcyjniaku suchej nitki. Cóż, Biedrzyńską stanowczo wolę oglądać choćby w epizodzie z kapitalnego
„Nad rzeką, której nie ma”. Ba, wolę nawet gdy
śpiewała na wiejskiej zabawie (od 3:30)… Widać w tzw. międzyczasie przeszła na stronę wielkich dam…;-)
Cóż powiedzieć o samej Barbarze Blidzie, którą powyższe dziełko ma w jakiś sposób rozsławiać i budować jej legendę, na pohybel wiadomym siepaczom?
Jacek Zychowicz pisał niedawno:
„Czemu się [dziś] nie stwierdza, że CBA musiało spróbować zatrzymania Barbary Blidy tylko dlatego, iż w III RP niedrożne są procedury pociągania do odpowiedzialności polityków, którzy podjęli działania społecznie szkodliwe? Gdyby nasze państwo sprawniej się z nimi rozliczało, byłej minister nie groziłoby ani wkroczenie funkcjonariuszy, ani nawiązanie kontaktu ze śląskim odgałęzieniem mafii, które je spowodowało. Odbywałaby bowiem karę za przeforsowanie ustawy, przewidującej eksmisje lokatorów bez zagwarantowania im lokalu zastępczego”.
Bo to trzeba powiedzieć jasno: Barbara Blida (w latach 1969-1990 w PZPR), o którą boje toczono także w salonie24, której część z „lewicowych” blogerów poświęcało istne panegiryki, niewiele miała wspólnego ze „społeczną wrażliwością”. Była typowym przedstawicielem po-PZPR-owskiej, SLD-owskiej nomenklatury, tej samej nomenklatury, która za czasów rządu Leszka – Rynek Ma Zawsze Rację - Millera najlepiej pokazała, jak traktuje swoją lewicowość. Jeśli Blida jest „świętą” jakiegoś środowiska, to jak widać choćby z tego niewydarzonego dziełka, jakie podlinkowałem, jest raczej "heroiną" establishmentu, niż lewicy społecznej.
Czy film Latkowskiego wpisze się w retorykę teledysku? Czy to tylko świadoma prowokacja reżysera? To się okaże niebawem. Niestety,
„Byłam” pozwala przypuszczać, że obyło się bez wazeliny… Miłość rządzi.