Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
589
BLOG

Drobnomieszczańskie cnoty

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Polityka Obserwuj notkę 92

Starałem się odszukać niedawną wypowiedź Marii Peszek o jej potencjalnym niezainteresowaniu ewentualnym udziałem w czynie zbrojnym. W Sieci znalazłem jedynie fragment wywiadu z listopada ubiegłego roku, udzielonego "Polityce":

- Mimo wszystko jednak twoja twórczość jakoś wpisuje się w nurt tak zwanego postfeminizmu, który zakłada, że kobiecość jest przewagą, a nie wadą, a wrażliwość kobieca warta jest eksponowania.

Z tym akurat się zgadzam, rzeczywiście, zarówno „Maria Awaria”, jak i opublikowana równolegle z tą płytą książka z moimi tekstami „Bezwstydnik” mogą być odbierane jako manifestacje kobiecości, a już na pewno sytuują się na przeciwległym biegunie w stosunku do obecnego w Polsce nurtu tradycjonalistycznego z matką Polką czy sanitariuszką z Powstania Warszawskiego jako symbolami kobiecości. Dlatego mogę się przyznać, że gdyby teraz spotkał nas kataklizm w rodzaju powstania, starałabym się z Polski wyemigrować. Pod tym względem rozumiem Gombrowicza. Tak się złożyło, że teksty, o których mówimy, pisałam w okresie tzw. IV RP, kiedy PiS posługiwał się propagandą z olbrzymim ładunkiem kombatanctwa, uwznioślenia martyrologii i to był istotny impuls, żeby pokazać, że życie jest gdzie indziej, a kobieta nie musi być koniecznie łączniczką z Powstania. Na szczęście rządy PiS mamy za sobą.

Całość tutaj.

Czytam teraz wieczorami, gdy mogę, książkę Igora Newerly o Januszu Korczaku "Żywe wiązanie". Jestem lekturą zachwycony. Są tam też kobiety, które spotykał Korczak w swoim życiu, wśród nich Stefania Sempołowska i Stefa Wilczyńska.

Sempołowska, jak pisze Newerly, gdy ma lat trzydzieści jest już w czerni, którą włożyła po śmierci przyjaciela i której nie zdejmie do końca życia. Bolesław Hirszfeld wyjechał do Szwajcarii i tam, gdzie przed dwudziestu laty  rozpoczynał pracę społeczną, odebrał sobie życie, zapisując majątek 32 000 na cele oświatowe. Wykonanie testamentu powierzył kilku przyjaciołom, w tym także i Sempołowskiej.

Nowy, 1900, rok Panna Stefania wita w "Serbii", więzieniu kobiecym na Pawiaku. Aresztowaną ją w WIgilię Bożego Narodzenia 1899 w związku ze sprawą Czytelni Bezpłatnych Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności. Po wyjściu z więzienia zbiera ocalałe grupki  społeczników i oświatowców, ze zdwojoną energią podejmuje przerwane wątki dotychczasowej pracy plus spadek po Hirszfeldzie - Towarzystwo Pomocy Więźniom. Pracuje gorączkowo, na zatracenie się, spiesząc się, być może w przewidywaniu ponownego uwięzienia. Istotnie biorą ją w 1903 roku, tym razem z odstawieniem jako obywatelkę pruską do granicy niemieckiej.

Co do Stefy Wilczyńskiej, to spędziła towarzysząc Korczakowi wiele lat życia, aż 5 sierpnia 1942 na czele gromady dzieci z Domu Sierot ruszyła z nim w ostatnią podróż do Treblinki.

Cóż powiedzieć, nie spełniały te dwie, wiele innych kobiet, ideału kobiecości Marii Peszek. Nie wiem, czy się samozrealizowały, nie wiem, jak im się układało życie seksualne (z pewnością  arcyistotna to kwestia dla wyzwolonej szansonistki). Zakładając, że przeżywały swoją kobiecość równie głęboko, jak artystka Peszek, można uznać, że różniło je to, iż "nie starały się wyemigrować". Dlaczego? W imię jakich zasad? Trudno mi to przesądzać.

Jest wśród naszych współczesnych elit jakaś straszliwia próżnia etyczna, kult samolubstwa i trywializowanie kwestii elementarnych. Argumentacja jak powyżej, u Marii Peszek, że  inne myślenie to "uwznioślanie martyrologii", że "tradycjonalizm". Ezekiel dodałby zapewne, że to kult "prawicowych wartości", choć podejrzewam, że otoczenie i przyjaciele Korczaka "prawicowi" nie tylko w ezekielowym rozumieniu bynajmniej nie byli. No, z pewnością nie głosowali na PiS. ;-) Sam Korczak za młodu był pepesowcem zresztą. Ale o tym przy innej okazji, niebawem.

W każdym razie, szerzą się nam te drobnomieszczańskie cnoty świętego spokoju, wygody, kultu własnej pupy. Żeby było miło, nie trzęsło w życiu nadto, żeby ludzie myli zęby i czytali gazety, a będą cywilizowani i porządni. Nie przeczę, dobrze wieść spokojne, godziwe życie w szczęśliwych, pełnych pokoju czasach. Nie każdemu jednak jest dane, to po pierwsze. Po drugie, to kwestia wyboru, kultury, charakteru, temperamentu, czego tam chcecie jeszcze: że jedni wolą drobnomieszczańskie cnoty, inni są "płomiennymi duchami".

Maria Peszek chce mieć po prostu święty spokój: od "martyrologii", ojczyzny, wzniosłości. I owszem, nadmiar wzniosłości, ubieranie jej w formy histeryczne jest jałowe i jak wszystko może być wykorzystane cynicznie. Ale to jednak inna rzecz, niż - brak mi dobrego określenia - osadzenie swojego życia w porządku jakiegoś trwałego zobowiązania, poczucia dziedzictwa i daru, czegoś, co należy unieść, czemu trzeba sprostać. To w tej chwili brzmi podniośle i pretensjonalnie, z pewnością nie o tym myślała Stafa Wilczyńska idąc obok Korczaka, z sierotami, do bydlęcych wagonów.

To chyba tyle. Zachować człowieczeństwo idąc do bydlęcego wagonu, to największa rzecz; rzecz dzisiejsza, mniejsza, a współczesna: zachować człowieczeństwo, nie zostać bydlątkiem, przeżuwającym paszę "drobnomieszczańskich cnót".

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka