Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
251
BLOG

Wolność i obojętność

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Polityka Obserwuj notkę 58

Czas jakiś temu przejeżdżałem tramwajem od Bronowic do przystanku przy teatrze Bagatela. Był to dzień, w którym Adam Michnik miał otrzymać honoris causa Uniwersytetu Pedagogicznego.

Przy przystanku UP kątem oka dostrzegłem jakieś zamieszanie. Okazało się, że kilkanaście osób zgromadziło się przy transparencie (tektura, czarne litery) wyrażającym protest wobec uhonorowania Nad-Redaktora. Wokół stała młodzież. Kilku policjantów. Ktoś robił zdjęcia telefonem komórkowym. Pomyślałem, że to nawet spory tłumek, ale po chwili spostrzegłem, że ci młodzi bynajmniej nie protestują. Obserwowali, śmiali się, po chwili odchodzili coś komentując, ktoś wbiegł w ostatniej chwili do tramwaju...

Ci starsi, z transparentem, coś tam gniewnie mówili. Ale ich nie slyszałem. A  młodzi po prostu mieli zabawę, chwilę rozrywki.

Kilka lat temu, w gmachu Instytutu Filozofii na ul. Grodzkiej siedziałem w sali na zajęciach z flozofii transcendentalnej bodajże. W każdym razie zajęcia prowadził prof. Jan Hartman (tak, ten sam, co na salonie24 występuje w zielonych barwach "Liberte!"). Nagle zrobił się mały szumek, bo przez jak zwykle nieszczelne okna sali, wychodzące na dziedziniec z widokiem na kościół św. Piotra i Pawła, dały się słyszeć odgłosy przechodzącego pochodu. Ruch trwał chwilę, a po chwili wróciliśmy do słuchania wykładu. Prof. Hartman zamilkł, popatrzył na nas i powiedział mniej więcej tak: "Co, nie interesuje was to? To dobrze, to jest wasza wolność"...

Nie były to słowa wypowiedziane z cynizmem, sarkazmem czy politowaniem wobec nas, którzyśmy urodzili się na tyle późno, by nie pamiętać strajków powiedzmy z końca lat 80-tych. Ot, stwierdził fakt: to jest wasza wolność, wolność do obojętności, prawo do bycia niezainteresowanym.

Myślę dziś o tych dwóch wydarzeniach i staram się wyciągnąć wnioski. Studenci UP, których nic w zasadzie nie obchodzilo, że ktoś tam, starszy od nich, protestuje przeciw Michnikowi. I my, zainteresowani swoim wykładem, nieskorzy, by wybiegać na ulicę...

Czy jesteśmy wyrodnymi dziećmi? Czy o taką wolność walczyli tamci, starsi? Żeby studentom UP generalnie było wszystko jedno? Ale w sumie czym dziś jest wolność (abstrahuję tu od jakichś wielkich wyborów moralnych). Z reguły koncentruje się właśnie na tym, co np. zrobimy z nadwyżką naszych pieniędzy (o ile takową mamy). Mamy wolność: możemy wziąść kredyt na 40 lat, albo go nie brać. Możemy jechać na wczasy nad Bałtyk albo do Egiptu. Możemy włączyć TVP albo TVN, czytać salon24, niepoprawnych.pl, onet.pl albo forum wędkarskie. Możemy też być obojętni, tak po prostu: obojętni na historię, obojętni wobec Gwiazdów, Michnika, Wałęsy, Kuronia, Mazowieckiego, o. Rydzyka, kard. Dziwisza. Obojętni wobec Żołnierzy Wyklętych, rotmistrza Pileckiego, Ryszarda Kuklińskiego, Wojciecha Jaruzleskiego; wolni od obowiązku dokonywania rozróżnień na bohaterów i zdrajców. Możemy zatrzasnąć drzwi mieszkania i być wolni.

To wolność kilkudziesięciu kanałów TV, Niani Frani, Plebani, Na Wspólnej, Samego Życia, Świata wg Kiepskich, Dody, Mandaryny, Michała Wiśniewskiego i o kim tam jeszcze chcecie czytać w prasie brukowej i innych "Faktach". I dla wielu to jest wolność, forma wyboru (to założenie czysto subiektywne, bo możnaby wskazać całą strukturę mitów i priorytetów społecznych wpływających na nasze wybory).

Ale właśnie, powtórzę: czy o taką wolność walczyli starsi? Nie to, że z bronią w ręku, ale na powielaczach, w gazetkach podziemnych, w opozycyjnych strukturach? O prawo do obojętności dla dzisiejszych dwudziestokilkulatków? Żeby taki mlodzian mógł wskoczyć do tramwaju z myślą: "a co mnie to, qrde, ochodzi". Tak, sądzę, że tak.

Może nie jest to zbyt radosne, a z pewnością nie jest wzniosłe, ale bodaj najbliższe rzeczywistości: wolność jako (nie)uświadomiona obojętność. Wolność jako możliwość zabawy, polityka w wersji rozrykowej, pamięć jako rzecz niezobowiązująca. Taka wolność troszkę kieszonkowa, która nie prowadzi na żadne barykady, ani nie każe wieszać zdrajców na latarniach. Wolność rozleniwiona a równocześnie niepewna, w granicach  zasobności portfela, prestiżu, statusu społecznego, perspektyw życiowych. Inna rzecz, że każdy z nas ma prawo na taką wolność się nie zgodzić. Wybrać coś więcej. O ile wie, co dla niego znaczy to "więcej".

Aaa, ponieważ ktoś pod notką przed-, przed-, przedostatnią bodajże pytał o ten wiersz, wrzucam korzystając z coraz bardziej wyrafinowanych osiągnięć technologicznych salonu24;-) w wykonaniu Gintrowskiego. Mój ulubiony wiersz zresztą.

 

 

 

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka