Znacznie dłużej trwający czas zaborów nie przeszkodził w powstaniu elit, które mimo swoich ułomności mogły kierować II Rzeczpospolitą w kompetentny, wartościowy sposób.
Znacznie krócej trwający PRL wytworzył gatunek ludzi, którzy przynoszą Polsce wstyd tym większy, im wyższe zajmują miejsce w hierarchii społecznej, instytucjonalnej, ekonomicznej, kulturalnej.
To, że są skorumpowani, to żadna nowość. Przeraża jednak sposób, w jaki ze sobą rozmawiają. Dość już w ciągu ostatnich lat przeczytaliśmy stenogramów z podsuchanych, nagranych rozmów, by mieć jasność w tej kwestii.
Koślawa polszczyzna, bełkotliwość składni, wulgaryzmy jako niezbędny składnik komunikacji, prymitywizm wypowiadanych zdań u tych ludzi, których nazywamy politykami, biznesmenami, urzędnikami. Jeśli choć po części jest prawdą, że świat człowieka zawiera się w jego mowie, języku, zasobie słów jakie jest w stanie wyartykułować, to doprawdy, każde porównanie będzie obrażliwe.
No bo z kim porównać chama w drogim garniturze? Chama na stanowisku, chama wpływowego? Chama w sejmie, biurze poselskim, za biurkiem ważnej instytucji? Chama z dyplomem/dyplomami? Nie wiem, powiadam, bałbym się analogii.
To jest jakiś rodzaj spsienia, nie obrażając podwórkowych kundli, jamników ani buldogów. Jakiś rodzaj złachmycenia tym bardziej groteskowy, że to nie są kloszardzi, nie lumpy. To jakiś rodzaj dna, które uzurpuje sobie prawo do normalności, dna o które nikt się nie roztrzaska, ale żyje sobie na tym dnie wcale dobrze i zapewne w poczuciu zadowolenia. Ba, często otoczony prestiżem i pochlebcami. Zachwytem rodzinki, że tatuś/mamusia/siostra/syn/wnuczek taki zaradny, tak świetnie sobie radzi, taką robi karierę...
Gdy myślę o tych osobnikach, przypomina mi się wiersz Różewicza: "Spadanie". Fragmencik:
Dawniej
bardzo bardzo dawno
bywało solidne dno
na które mógł się stoczyć
człowiek
człowieka który się znalazł na dnie
dzięki swej lekkomyślności
lub dzięki pomocy bliźnich
oglądano z przerażeniem
zainteresowaniem
nienawiścią
radością
wskazywano na niego
a on czasem dźwigał się
podnosił
splamiony ociekał
Było to solidne dno
można powiedzieć
dno mieszczańskie
inne dno było przeznaczone
dla pań inne dla panów
w tamtych czasach bywały
na przykład kobiety upadłe
skompromitowane
bywali bankruci
gatunek obecnie prawie
nieznany
swoje dno miał polityk
kapłan kupiec oficer
kasjer i uczony
(...)
Zapytajcie rodziców
być może pamiętają jeszcze
jak wyglądało dawne Dno
dno nędzy
dno życia
dno moralne
(...)
Spadając nie możemy
przybrać formy
postawy hieratycznej
insygnia władzy wypadają z rąk
spadając uprawiamy nasze ogrody
spadając wychowujemy dzieci
spadając czyatmy klasyków
spadając skreślamy przymiotniki
słowo spadnie nie jest
słowem właściwym
nie objaśnia tego ruchu
ciała i duszy
w którym przemija
człowiek współczesny
zbuntowani ludzie
potepione anioły
spadały w dół
człowiek wspołczesny
spada we wszystkich kierunkach
równocześnie
w dół w górę na boki
na kształt róży wiatrów
dawniej spadano
i wznoszono się
pionowo
obecnie
spada się
poziomo
A jak ktoś nie lubi Różewicza, bo agnostyk, itp. to zawsze może zacytować Herberta:
1
w księdze czwartej Wojny Peloponeskiej
Tukidydes opowiada dzieje swej nieudanej wyprawy
pośród długich mów wodzów
bitew oblężeń zarazy
gęstej sieci intryg
dyplomatycznych zabiegów
epizod ten jest jak szpilka
w lesie
kolonia ateńska Amfipolis
wpadła w ręce Brazydasa
ponieważ Tukidydes spóźnił się z odsieczą
zapłacił za to rodzinnemu miastu
dozgonnym wygnaniem
egzulowie wszystkich czasów
wiedzą jaka to cena
2
generałowie ostatnich wojen
jeśli zdarzy się podobna afera
skomlą na kolanach przed potomnością
zachwalają swoje bohaterstwo
i niewinność
oskarżają podwładnych
zawistnych kolegów
nieprzyjazne wiatry
Tukidydes mówi tylko
że miał siedem okrętów
była zima
i płynął szybko
Rzeczywiście, coś w tym jest. Ci ludzie nawet stoczyć nie potrafią się porządnie. Gdy przegrają, trzeba ich siłą odrywać od stołków. Żaden nie ma dość honoru, by strzelić sobie w łeb. Bo też na co im honor?
Tacy są nasi politycy, nasi urzędnicy, biznesmeni, nasze elity, a bywa że i my sami.
ps. I proszę nie pisać, że jestem Edzio. Nie żywię resentymentu, choć czuję obrzydzenie i żal, że na trumnach mężów stanu, społeczników i patriotów tańczą i hasają takie karły. Nie obrażając karłów.