Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
202
BLOG

Upały, Vader i Jejmościanka Ambiwalencja

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Rozmaitości Obserwuj notkę 22

Zacznę od kwestii upałów a później będzie już tylko gorzej, czyli mnóstwo materiału badawczego dla Pani Venissy.;-)

Upały nastały. Polecam dwa sposoby na ulżenie sobie w tych okolicznościach. Pierwszy: wieczorem zaparzamy herbatę agrestową. Żadne torebki, tylko owoce agrestu, śliwki i jabłka na ten przykład, płatki nagietka, liść mięty. Gdy się wystudzi, dajemy do lodówki, do tego przygotowujemy lód w kostkach. Kto lubi, może dodać odrobinę miodu, wcisnąć do tego nieco cytryny czy grjefruta (gravefruita, jak piszą niektórzy). Dlaczego napar agrestowy? Bo kwaskowaty. Cudnie orzeźwia.

Drugi sposób jest nieco bardziej czasochłonny i wymusza odejście od stacjonarniaka/laptopa, co dla bardziej zaawansowanych w nałogu blogerów może stanowić pewien problem, ale i wyzwanie.;-) Otóż, napuszczamy do wanny mnóstwo letniej wody, w międzyczasie robimy kawę (ale nie jakiś beznadziejny granulat, tylko zaparzamy coś solidnego*), wyłączamy telefon, włazimy do wanny, popijamy kawę i molestujemy gumową kaczuszkę. Po pół godzinie, czy kto ile pije kawę wyłazimy z wanny niemal jako Nowy Człowiek. 

Tyle w kwestii zapobiegania złowrogim skutkom upałów. Piszę to bez mrugnięcia okiem, przy swojej (nad)wadze boleśniej niż kiedyś odczuwam dobrodziejstwa tzw. pogody. Ale w sumie można też mrugnąć okiem: Mała Żonka stwierdziła ostatnio, że chodzę jak kaczka. Widać upodabniam się do liderów swojej wciąż ulubionej partii.:-)

Notka się niebezpiecznie rozrasta, a tu jeszcze Vader dla Pani Venissy  (w sumie dla Sowińca i red. Godlewskiego też) i takie tam dla każdego. Od czego zacząć? Ab ovo usque ad mala. Od jaja do jabłka, jak powiadali Rzymianie, ucztując. BTW: ponoć starożytni prawodawcy i fundatorzy naszej cywilizacji (czy też tego, co z niej zostało) zażerali się szarańczą w miodzie. To się jednak nie mogło udać.:-)


 

No dobrze, Vader. Byłbym hipokrytą, gdybym schował głowę w piach. Bo raz po raz słucham. Zwykle rano, albo późnym wieczorem, bo w ciągu dnia, gdy pracuję, itp. wolę ciszę. Ba, kupiłem nawet, choć z wyrzutami sumienia, singla zapowiadającego bodaj ich nowy, rocznicowy album. O nazwie zupełnie niewinnej i  neutralnej światopoglądowo, panie Konradzie: "v. 666". Za albumem "De Profundis"  przepadam. Moje ulubione kawałki: "The Sea Came In At Last" i cover Depeche Mode: "J feel you". Z tym że nie zamierzam udawać ani przed sobą, ani kimkolwiek innym, że Vader to nie są okultyści i zdeklarowani antychrześcijanie. Dlaczego zatem ich słuchasz? Bo mam swoje słabostki.

Przyznam, że rozumiem radnego PiS z Olszytna. Vader to marka, rozpoznawalna marka. Inna rzecz, że nie wiem, czy zrobili coś dla swojego miasta, za co moznaby ich uhonorować. Coś konkretnego. Czy bierze się kasę od okultystów? Hm, a czy księża wiedzą, skąd pochodzą pieniądze rzucane na tacę?

Fronda cytuje ich wypowiedź: - Jeśli satanizm rozumieć jako niezgodę na niektóre dogmaty chrześcijaństwa i typowo polską odmianę katolicyzmu, czyli niedzielna msza na kacu i myślenie tylko o obiedzie, to jesteśmy satanistami.Całość tutaj.

Pierwsza część wypowiedzi jest tak genialnie ogólnikowa, że cóż... co do drugiej: bazuje na irytującym uproszczeniu, ale żyję na tym świecie dostatecznie długo, by wiedzieć, że coś jest na rzeczy. Te przeszklone oczy mężczyzn przystępujących do komunii... widziałem to jako jezuicki kleryk i niestety nie dam sobie wmówić, że to nie tak.

Ale tu kontrapunkt. Tak się miło dla mine składa, że Litzę  (niegdyś w Acid Drinkers) poznałem w szczęsnych czasach licealnych. Tytus zwyczajowo chlał, Litza był po kłopotach zdrowotnych, ale jak dali koncert w "Eskulapie" to chciało się żyć. Starzy metalowi menele przed koncertami kroili nas na jabola, a myśmy chętnie oddawali im złocisze, jako wtajemniczonym.

OK, bo znów popadam w dygresję. W zupełnie świeckiej książce "Raport o Acid Drinkers" (Wydawnictwo In Rock, Konin 1996) na stronach 120-121 jest krótki wywiad z Litzą:

"Pewnie po operacji [na otwartym sercu - Conso] znajdowałem się przez jakiś czas na pustyni. Wtedy postanowiłem, że takim katolikiem, jakim byłem przed operacją, już być nie mogę. Zamykałem Chrystusa w niedzielę w kościele, a przez pozostałe sześć dni chodziłem sam. Potem winilem go za wszystkie nieszczęścia, które mnie spotkały".

Litza mówił o niedzielnym katolicyzmie w zasadzie to samo, co Peter z Vadera. Na czym polega różnica? Domyślcie się koteczki... w ramach podpowiedzi dodam, zachowując wszelkie proporcje w tej analogii, że jest to różnica między Marcinem Lutrem, który w imię reformy chrześcijaństwa zaerwał z Kościołem Powszechnym, a św. Ignacym Loyolą, który opracował zasadę "sentire cum Ecclesia" (trzymać z Kościołem).

Acha, red. Godlewski niech tak lekko nie pokpiwa z Frondystów. Są ludzie, dla których troska o zbawienia duszy jest jednak istotniejsza od doczesnych splendorów.

BTW: ci wszyscy nasi muzyczni sataniści są cokolwiek miękcy w gaciach, jak mawiają starsi ludzie w Szołdrach: wystarczy porównać ich wywiady do mediów niszowych/sformatowanych gdzie nurmalnie ociekają okultyzmem, ezoteryzmem i antychrześcijaństwem do wypowiedzi oficjalnych gdzie ograniczają się do socjologicznych analiz negatywnych cech "polskiego katolicyzmu". Dotyczy to zarówno Vadera, jak np. Behemota, który  przy okazji procesu próbował wmówic szerszej publice, że ich songi są absolutnie niezaangażowane anty-chrześcijańsko, albo nie są parodią chrześcijańskich rytuałów. Nie wiem, pewnie się nie znam.

Jakie wnioski? Jeśli Vader zrobił coś pozytecznego dla Olsztyna, regionu, to OK, niech ich jakoś tam uhonorują. Polska nie jest własnością jedynie katolików. Natomiast inną rzeczą jest podkreślanie, mocne, że jako katolicy mamy prawo i obowiązek zwracać uwagę na zagrożenia/zgorszenia dla wiary. Ale powiem tak: brońmy się sami, a nie non stop , czasem nieco histerycznie przywołując opieki państwa (liberałowie chyba mnie poprą?).

Wiem, to notka ambiwalentna. Bywa. Staram się zrozumieć intencje tego radnego PiS, bo nie sądzę żeby chciał wspierać satanizm. Tak jak nie uważam, że każdy, kto chętnie i namiętnie słucha "Imagine" jest ateistą.

Notka powstała w czasie intensywnego słuchania songu straszliwego z czasów mojego dzieciństwa. I to jest power!

*No dobra, prodakt plejsment: akuratnie delektuję się kawą "Libertado" od facetów z Chiapas.;-) Po filiżance (kubku) takiej kawy każden jeden  rodzimy koliberek zostałby zapatystą...  a bardziej podatni zacznęliby nucić "Bandera Rosa".

 

 

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości