O kijkach do chodzenia dowiedziałem się niedawno. Podobno dla takich leni jak ja to rozrywka jak znalazł. Ucząc-bawią i ponoć rozrywają lepiej niż hand-granat na froncie.
Kijki zamówiłem, najwyżej wydlubię sobie nimi oczy, bo jakoś nie mogę uwierzyć, że od nich schudnę. Ale gdyby, ponoć, jak mówią, podobno w Krakowie była jakaś grupa NW to ja też chcę. Obiecuję opłacać składki i jakby co kupię okolicznościowego tiszirta a może nawet, jeśli Małżonka pozwoli, napiszę tu i ówdzie tekst, że facetki z kijkami są sexy i od kijów rośnie biust. A nawet jak nie rośnie, to wciąż chce się słuchać Acid Drinkers. Czyli i tak jesteśmy jakieś10 lat do przodu.
Ponoć to działa (NW, nie AD)... Na mięśnie, kondycję, samopoczucie i takie tam. Ponoć widziano jednego walkinga, co miał sto lat i też może. Ale niestety zapomniał, którędy. Podobno od tego całego nordik łolking ubywa wolnych rodników, przybywa koloidów i rośnie aktywność mózgowa. Ponoć po NW socjaliści zostają liberałami, liberałowie konserwatystami, a cała reszta robi fiuuuuuuuuuuuuu! Lepiej niż w tej bajce o sam nie wiem o czym. Zapomniałem od tego chodzenia.
Tup, tup.
Patrzę na te kijki. To następna z recept na długowieczność? Nie mam nic przeciw długowieczności. Tyle źe, ech, po co na dłuższą mętę się wygłupiać. W czym rzecz? Tomasz a Kempis: "O naśladowaniu Chrystusa". Przepraszam, jeśli zepsułem komu dobre samopoczucie. Nordik, faking, łoking!