Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
277
BLOG

Głodne polskie dzieci, cz. II

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Polityka Obserwuj notkę 3

Niedożywienie wśród polskich dzieci nie jest wyłącznie problemem „dziecięcym”, nie jest jedynie wyzwaniem dla rodzin czy opiekunów/opiekuna dziecka. To papierek lakmusowy, który pokazuje kondycję III Rzeczypospolitej po ponad ćwierćwieczu przemian. I to zarówno na poziomie jakości instytucji, jak i realiów społeczno-gospodarczych.

Raport organizacji Group for Research APplied Economics (GRAPE) zatytułowany „System, który nie działa. Analiza realizacji dożywiania dzieci w Polsce” zawiera mnóstwo informacji, o których rzadko się dyskutuje nawet przy okazji okolicznościowych debat o niedożywieniu i chronicznym głodzie wśród dzieci. Najprawdopodobniej to pierwszy od dekad tak przekrojowy i merytoryczny dokument, zajmujący się tymi właśnie zagadnieniami. Pod względem zaangażowania i wrażliwości społecznej, wspartych solidną dawką danych i analiz, przypomina niektóre z opracowań instytucji publicznych i obywatelskich, jakie powstawały w czasach międzywojnia.

Fanty zamiast obiadu

W Polsce wydajemy dziś z budżetu ok. 800 mln zł rocznie na dożywianie blisko 700 tys. dzieci. Z kolei organizacje prywatne są w stanie w ciągu roku zapewnić dożywianie – co nie zawsze oznacza obiad – około kilku tysiącom dzieci. Ale najprawdopodobniej znaczna liczba najmłodszych Polek i Polaków wciąż nie ma szans na choć jeden ciepły posiłek dziennie. Zdaniem raportów pokontrolnych Najwyższej Izby Kontroli w ramach programu rządowego, wbrew przyjętym wytycznym, wsparcie bywa udzielane w postaci darów pieniężnych lub rzeczowych, gdy powinno być udzielane w postaci ciepłego pełnowartościowego posiłku. Stosowanie tego typu zamienników powoduje, że choć na papierze dziecko „zostało dożywione”, to albo musiało zadowolić się kanapką, albo pieniądze wzięli rodzice/opiekunowie i wydali je w sposób dla siebie dogodny.

Autorzy dokumentu „System, który nie działa” zwracają uwagę na problem z marnotrawieniem potencjalnej pomocy publicznej, często zresztą podnoszonym w wielu dyskusjach. Przyznają, że problem niedożywienia – nie tylko w Polsce – bywa związany z dysfunkcjami w rodzinie, z uzależnieniami, bezradnością, bezrobociem i roszczeniowością. Ale odpowiadają: „Czy naprawdę są to powody, dla których dziecko nie może dostawać w szkole obiadów?”. Tym bardziej że dane NIK‑u potwierdzają, iż błąd leży właśnie po stronie „instytucji wykonawczych”, które zamiast pełnowartościowych obiadów stosują „finansowe zamienniki”, albo ograniczają się do „suchego prowiantu”, czyli drożdżówki, bułki albo kanapki.

Najistotniejszym problemem z systemowym zapobieganiem niedożywieniu wśród dzieci są bardzo nieprzyjazne, sztywne kryteria przyznawania obiadów. Powoduje to – przykładowo – sytuacje, w których samotna matka, której dochód choćby o złotówkę przekracza 1600 zł miesięcznie, już nie spełnia kryterium dochodowego i jej dziecko nie może być objęte dożywianiem. Nierzadko jest też tak, że rodzice nie chcą się zgodzić na objęcie dziecka pomocą, ponieważ wymagałoby to np. zgody na przeprowadzenie bardzo szczegółowego wywiadu środowiskowego. Opiekunowie obawiają się też stygmatyzacji i środowiskowego/szkolnego ostracyzmu.

Wstydliwy problem

Na problemy z tym związane zwraca uwagę prof. Elżbieta Tarkowska, wybitna znawczyni socjologii ubóstwa. W wywiadzie dla „Nowego Obywatela” mówiła, że wciąż zdarzają się skandaliczne incydenty, związane z dziećmi uzyskującymi w ramach pomocy społecznej bezpłatne posiłki w szkole: dostają one gorsze obiady albo w innych godzinach niż pozostali uczniowie. W swoich badaniach pani profesor spotkała się choćby z dzieckiem, które miało prawo do pomocy, lecz z niego nie korzystało: wolało być głodne niż dostawać posiłek w takiej stygmatyzującej formie. Analizy badaczki zasadniczo pokrywają się z wnioskami NIK‑u dotyczącymi systemu dożywiania, który zdaniem tej instytucji „wymaga bezwzględnego porzucenia biurokratycznych nawyków, zaniechania oferowania pomocy w warunkach naruszania godności potrzebujących i unikania narażania, często zupełnie bez potrzeby, na uczucie wstydu i obawę naznaczenia biedą. Dopiero wyeliminowanie tego rodzaju negatywnych zjawisk zapewni prawidłową realizację celów”.

Warto zwrócić uwagę, że wbrew obiegowym opiniom, wielu ludzi wcale nie chce „wyciągać rąk po publiczne” i bardzo się wstydzi, gdy sprawy domowe i rodzinne zostają prześwietlone przez „odpowiednie instytucje”. Raz jeszcze odwołam się do opinii prof. Tarkowskiej. Otóż jej zdaniem korzystanie z pomocy to w polskim społeczeństwie sprawa wstydliwa, niełatwa: „Pierwsze badanie ubóstwa przeprowadzałam w połowie lat 90. Kobiety – bo w Polsce mężczyznom »nie godzi się« przecież chodzić do ośrodka pomocy społecznej – opowiadały wówczas, jak ogromnym przeżyciem jest dla nich żebranie o pomoc. Takiego używały słowa: żebranie. […] Zresztą sami pracownicy socjalni skarżą się, że kwestionariusz, który muszą wypełnić podczas wywiadu w domu kandydata, jest gorszy niż policyjny formularz z przesłuchania. Istnieje oczywiście pewna kategoria ludzi, którzy sobie z tym radzą; uważają, że skoro państwo nie daje pracy, to powinno utrzymywać. Natomiast większość ludzi nie chciałaby korzystać z pomocy, gdyby tylko miała inne źródło utrzymania”.

Nauczyciele dokarmiają uczniów

Ważnym elementem raportu GRAPE jest analiza sytuacji na poziomie gminnym, w kontekście lokalnych systemów osłonowych, które mają zapobiegać niedożywieniu wśród dzieci: od 2014 r. dyrekcja placówki może zwrócić się do swojej gminy, by uchwaliła tzw. program osłonowy i przyjęła w nim własne, lepiej dostosowane do lokalnych realiów kryteria (co wiąże się z koniecznością łożenia dodatkowych środków z budżetu gminy na dożywianie). Niestety, póki co sytuacja nie przedstawia się najlepiej. Twórcy dokumentu do wszystkich gmin w Polsce wysłali ankietę z zapytaniem o przyjęcie programu osłonowego. Odpowiedzi przyszły z 59 proc. gmin. 36 proc. z nich odpowiedziało, że jest w trakcie pozyskiwania wiedzy o ustawowych warunkach programu, 31 proc. odpowiedziało, że nie ma środków na ich realizację, 28 proc. podało inny powód, dla którego program nie jest realizowany. Ważny jest także „szkolny lobbing” w gminie – bez niego nieraz trudno liczyć na urzędniczą aktywność. Optymizmem napawa, co podkreślają twórcy dokumentu, że w odpowiedziach udzielanych przez szkoły widać, że przynajmniej część dyrektorów ma świadomość, iż sprawa niedożywienia powinna być rozwiązywana dyskretnie, z poszanowaniem godności dziecka i tak, aby ograniczyć ryzyko narażenia go na stygmatyzację. Niektóre z udzielanych przez szkoły odpowiedzi tak po ludzku poruszają: „Zdarzały się też takie sytuacje, że nauczyciele przynosili dziecku kanapki, jeżeli dożywianie już się skończyło. Jako szkoła nie mamy możliwości pomóc finansowo, ale nigdy nie pozostajemy obojętni, jeżeli zaistnieje taka potrzeba”.

Wychodząc poza sam raport, warto zwrócić uwagę, że jednym z poważniejszych społeczno-gospodarczych problemów, który „ciągnie rodziny/jednostki w dół” są marne, niskie płace. Niedawny raport Głównego Urzędu Statystycznego na temat wysokości polskich płac nie pozostawia żadnych złudzeń. Te liczby przygnębiają: 1,36 mln osób w 2014 r. otrzymywało wynagrodzenie do 1680 zł brutto, czyli 1237 zł netto. Ponadto 1,3 mln Polaków pracowało tylko na umowach cywilno-prawnych. Wreszcie 1,1 mln stanowili tzw. samozatrudnieni, a mediana wynagrodzeń wyniosła 3291 zł brutto, czyli 2359 zł netto. Warto skupić się właśnie na medianie, ponieważ wartość ta oznacza, że połowa pracowników zatrudnionych na podstawie umowy o pracę (w podmiotach zatrudniających powyżej 9 pracowników) otrzymuje wynagrodzenie do 2359 zł netto. Od 2012 r. mediana zarobków w naszym kraju wzrosła tylko o 176 zł brutto, czyli o 122 zł netto. Druga połowa zarabia więcej. Z kolei dominanta, czyli najczęściej powtarzające się wynagrodzenie w Polsce, wynosi 2469 zł brutto, a więc 1786 zł netto. Jednym zdaniem: widać dobrze, że także polskie dzieci płacą za rodzimy model „rozwojowy” oparty na upowszechnieniu bardzo taniej siły roboczej, zatrudnianej na coraz gorszych warunkach pod względem pracy i płacy. Polska naprawdę przypomina pańszczyźniany folwark, na którym kosztem pracy bardzo licznych żyje bardzo nieliczna elita.

500+solidaryzm

To pokazuje, że przeciwdziałanie niedożywieniu wśród dzieci musi mieć także ogólnosystemowy charakter. Z jednej strony to program Rodzina 500 Plus, z drugiej ważne jest wprowadzenie od 1 lipca 2016 r. minimalnej stawki godzinowej w wysokości 12 zł za godzinę brutto. Stawka ma obejmować tylko pracowników zatrudnionych na umowy cywilnoprawne, czyli umowy-zlecenie i o dzieło. Taką zapowiedź na antenie RMF FM przedstawiła minister pracy Elżbieta Rafalska. Jak komentuje lewicowe pismo „Zielone Wiadomości”, dalekie przecież od sympatii do obecnego rządu: „Jest to radykalna zmiana w stosunku do dotychczasowych zmian dokonywanych przez rządy Donalda Tuska i Ewy Kopacz, które polegały na podwyższaniu pensji minimalnej tylko dla pracujących na etacie”.

Wiele rodzimych aktualnych problemów powinniśmy postrzegać i opisywać przez pryzmat dobrej lub złej jakości życia najmłodszych Polaków. Szczególnie gdy odwołujemy się do haseł, takich jak solidaryzm i współodpowiedzialność za wspólnotę narodową i obywatelską. Probierzem dla państwa i społeczeństwa jest los najmłodszych: troska o ich dobro także w najbardziej elementarnym wymiarze. Głodnych nakarmić – w III RP zapomnieliśmy o społecznym i politycznym wymiarze tych słów. Problem i w tym, że zbyt często boleśnie prawdziwe jest u nas powiedzenie: syty (polityk) głodnego nie zrozumie.
 


Tekst pierwotnie ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie"

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka