Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
1293
BLOG

Głodne polskie dzieci, cz. I

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Polityka Obserwuj notkę 21

Przyzwyczailiśmy się do słów, że głodne polskie dzieci to hańba III Rzeczypospolitej. Zrobiono z tego mocnego, ale prawdziwego stwierdzenia okolicznościowy slogan. Tymczasem problem niedożywienia wśród dzieci wymagałby solidnej debaty ponad wszelkimi ideowymi i politycznymi podziałami, ponieważ ta hańba jest wciąż faktem.

W połowie grudnia 2015 r. ukazał się duży raport organizacji Group for Research APplied Economics (GRAPE) poświęcony kwestiom niedożywienia polskich dzieci i formom publicznego i prywatnego wsparcia dla nich. Pełny tytuł raportu opracowanego pod redakcją Magdy Malec, Magdaleny Smyk i Joanny Tyrowicz brzmi wymownie: „System, który nie działa. Analiza realizacji dożywiania dzieci w Polsce”.

Problem nie jest nowy. Nie tak dawno, gdy Stefan Niesiołowski ogłaszał swoje rewelacje dotyczące dożywiania ubogich dzieci z pomocą szczawiu rosnącego na nasypach i przydrożnych mirabelek, Główny Urząd Statystyczny podawał, że w Polsce żyje ponad 700 tys. dzieci wymagających kompleksowej pomocy, w tym dotyczącej zapewnienia jednego ciepłego posiłku dziennie. Z kolei Ministerstwo Edukacji pod koniec 2014 r. wskazywało, że w 2008 r. z programu dożywiania korzystało ok. 273 tys. dzieci, a w 2013 r. – blisko 323 tys. Co więcej, Polska Akcja Humanitarna informowała, że nawet 5 proc. głodujących dzieci nie obejmuje żaden program pomocy. Kłopot w tym, że liczba niedożywionych polskich dzieci jest mocno niedoszacowana. Dlaczego? Jeden z istotnych powodów podaje Małgorzata Aulejtner, pielęgniarka z długoletnim stażem pracująca w Szpitalu Grochowskim w Warszawie: „kiedyś każda szkolna pielęgniarka wiedziała, co dzieje się na jej podwórku. Teraz ma pod opieką ze trzy szkoły. Nie ma szans na taką sprawozdawczość, chociaż oczywiście, trzeba chcieć”.

Setki tysięcy głodnych

Przyjrzyjmy się bliżej raportowi organizacji GRAPE. Ze zgromadzonych w nim danych wynika, że na program dożywiania dzieci w Polsce wydajemy ok. 800 mln zł. Ze wsparcia korzysta ok. 700 tys. osób rocznie, czyli 13 proc. młodych Polek i Polaków między 6. a 18. rokiem życia – to oficjalne informacje Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Ogromna kwota i znaczna liczba dzieci, nieprawdaż? Ale dzieje się coś bardzo złego, gdyż – jak się okazuje – pomoc ta jest niewystarczająca, a w dodatku pełna luk spowodowanych ograniczeniami formalnymi.

Skąd wiemy, że pomoc publiczna dla niedożywionych dzieci jest niewystarczająca? Przede wszystkim stąd, że bardzo często uzupełnia ją wsparcie prywatnych organizacji charytatywnych. Autorzy dokumentu „System, który nie działa” wskazują na program „Pajacyk”, prowadzony przez Polską Akcję Humanitarną (inicjatywa ta przez 17 lat objęła ponad 62 tys. dzieci, ale co roku program może objąć pomocą tylko połowę kierowanych do niego zgłoszeń), programy dożywiania dzieci prowadzone przez banki żywności oraz duży program pomocowy firmy Danone, a także kilka innych programów pomocowych. Skala tych programów jest podobna, co powoduje, że po zsumowaniu ich zasięgu liczbę niedożywionych dzieci można rozszerzyć o kolejne kilkaset tysięcy.

Ból nie tylko fizyczny

Z drugiej jednak strony, jak zauważają autorzy raportu, możliwa jest sytuacja, w której jedno dziecko w wakacje korzysta ze wsparcia programu X, w semestrze zimowym z programu Y, a w semestrze letnim z programu Z, co z kolei zmniejszałoby skalę szacunków niedożywienia wśród najmłodszych Polaków. Tak czy inaczej – problem jest, a solidnych danych – nie ma. Ważna jest jeszcze jedna sprawa. Już tylko liczby wskazują na różnice w publicznym i prywatnym potencjale pomocowym: „Z różnych szacunków wynika, że organizacje razem mogą pozyskać od darczyńców maksymalnie ok. 20 mln zł rocznie”. Przypomnę, że środki państwowe to obecnie 800 mln zł w ciągu roku.

Jakie są systemowe problemy ze zbyt sztywnymi kryteriami przyznawania pomocy dzieciom niedożywionym w ramach oferty publicznej? Wyliczenie autorów raportu jest z konieczności suche, ale trzeba pamiętać, że za każdą z takich sytuacji kryje się głód dziecka. A przecież głód to nie tylko problem czysto fizyczny – to zaburzenia pamięci, problemy z koncentracją, problemy psychofizyczne – wszystko, co powoduje, że niedożywione dzieci osiągają zdecydowanie gorsze wyniki w nauce, a tym samym w naszych realiach mają mocno utrudniony start w życie zawodowe.

Co decyduje o tym, że dziecko nie dostanie w szkole obiadu ze środków publicznych? Po pierwsze dzieje się tak wówczas, gdy w gospodarstwie na głowę przypada ponad 2,67 ha gruntów rolnych (nawet najniższej klasy); po drugie, gdy dochód na członka gospodarstwa domowego jest wyższy niż wartość progowa (obecnie 771 zł), nawet tylko o złotówkę; po trzecie, gdy rodzice nie zgodzą się na przeprowadzenie wywiadu środowiskowego; po czwarte, gdy potrzeba dożywiania powstanie poza okresami przyznawania świadczenia (najczęściej dwa razy do roku); po piąte, podczas ferii, świąt i wakacji; po szóste, gdy dziecko chodzi do szkoły na terenie innym niż swoja gmina.

Z pustym brzuchem od kołyski

Jest jeszcze siódmy możliwy powód, który wymaga zdecydowanego nagłośnienia. Otóż dziecko nie otrzymuje ani jednego ciepłego posiłku dziennie, gdy nie jest jeszcze w wieku szkolnym i nie chodzi do przedszkola lub żłobka. Co to oznacza? Że mamy – nieoszacowaną – grupę dzieci bardzo małych, które nawet nie tyle chodzą wciąż głodne, ile wciąż głodne raczkują! Takie właśnie dzieci są poza jakimkolwiek systemem pomocowym. Jak stwierdzają autorzy raportu, organizacje pozarządowe, kuratoria i szkoły wielokrotnie informowały o problemie nadmiernej sztywności kryteriów: „mimo to począwszy od lat 90. co trzy lata kolejni ministrowie pracy (od 2014 r. Rada Ministrów) przyjmowali kolejne edycje programów, nie zmieniając kryteriów (modyfikowano głównie kwotę dochodu na członka rodziny)”. W tym wypadku należałoby przemyśleć od zaraz system pomocowy, np. wprowadzając inicjatywę „obiad dla matki/ojca z dzieckiem”.

Co istotne, opracowanie przygotowane przez GRAPE nie poprzestaje jedynie na wymienieniu bolączek obecnej sytuacji, której negatywne konsekwencje nie przestaną przecież dawać o sobie znać z dnia na dzień tylko dlatego, że zmienił się rząd. Raport to przydatne narzędzie dla dyrekcji szkół, gdyż wskazuje na możliwości szukania dodatkowych form pomocy. Tym bardziej że ponad 55 proc. z 1200 placówek edukacyjnych, zbadanych w trakcie prac nad dokumentem, nie radzi sobie z zapobieganiem niedożywieniu wśród dzieci. Istnieją cztery podstawowe ścieżki radzenia sobie ze sztywnością publicznych kryteriów pomocowych. Po pierwsze, dyrekcja może złożyć do jednej z organizacji pozarządowych wniosek o wsparcie finansowe; po drugie, szkoły mogą szukać sponsorów (co prawda szkoły nie mogą przyjmować darowizn, ale można tworzyć przy nich odpowiednie fundacje czy stowarzyszenia); po trzecie, dyrekcja może przekonać rodziców, by sfinansowali brakujące obiady (w takiej sytuacji możliwe jest choćby finansowanie posiłków przez tzw. Rady Rodziców).

Istnieje jeszcze jedno narzędzie pozyskania środków na dożywianie dzieci w szkołach, przynajmniej w założeniu omijające zbyt sztywne „centralne” procedury. Otóż od 2014 r. dyrekcja placówki może zwrócić się do swojej gminy, by uchwaliła tzw. program osłonowy i przyjęła w nim własne, lepiej dostosowane do lokalnych realiów kryteria. W tej materii wiele jednak zależy od sytuacji finansowej gminy i dobrej woli jej włodarzy, gdyż gminy nie mają obowiązku przyjmowania takiego dokumentu, a w dodatku „za dzieci spełniające kryteria gminy, ale niespełniające kryteriów rządowych płaci gmina”.

Dane wciąż nieznane

Raport GRAPE zaimponował mi swoją szczegółowością i wieloaspektowością poruszonych w dokumencie zagadnień. Powinny się z nim wnikliwie zapoznać odpowiednie instytucje publiczne, rządowe, administracyjne, ale także organizacje III sektora, zajmujące się problemem niedożywionych dzieci. Zwrócę uwagę na tylko jedną z tych bardziej szczegółowych kwestii. Otóż widać wyraźnie, że potrzebujemy solidnego przemyślenia i zreformowania publicznego systemu wsparcia, przy zachowaniu jego ciągłości i metod finansowania, gdyż prywatne inicjatywy pomocowe są znacznie skromniejsze.

I tak największy z nich, czyli program „Pajacyk” (PAH) w roku szkolnym 2014/2015 zapewnił ciepły posiłek każdego dnia dla 1,7 tys. dzieci w 87 placówkach w całej Polsce. Z kolei Danone i banki żywności w ramach realizowanego przed kilku laty programu „Podziel się posiłkiem” wydały 107 122 posiłków, czyli w roku szkolnym mogły dożywić ok. 1 tys. dzieci, ale brak danych, ile dzieci dostało posiłek każdego dnia i czy był on ciepły. Z kolei w roku szkolnym 2013/2014 w ramach wspólnej inicjatywy Carrefour Polska i Caritas 1,2 tys. dzieci otrzymywało w świetlicach Caritas ciepłe posiłki od poniedziałku do piątku. Są to pomocne inicjatywy, ale wyraźnie widać, że mogą mieć jedynie wspomagający charakter.

Wiele wskazuje na to, że potrzebujemy wreszcie solidnego dokumentu sporządzonego przez instytucje publiczne na temat skali niedożywienia wśród polskich dzieci. To trudne i wstydliwe zadanie, ale jak państwo polskie ma wreszcie poradzić sobie z głodem wśród najmłodszych obywateli, jeżeli wciąż nie wiemy, ile właściwie jest niedożywionych dzieci w naszym kraju?


Tekst ukazał się pierwotnie na łamach "Gazety Polskiej Codziennie"

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka